Paweł Mucha |
Na świat ziemski przyszłam w okresie zmartwychwstania naszej Ojczyzny po 123 latach ciężkiej niewoli: represji dokonywanej przez zaborców - był to 11 luty 1922 r. Miejsce urodzenia - wieś Kosarzew Górny/gm.Krzczonów, woj. lubelskie. Ojciec - Paweł Mucha, syn Stanisława, ochotnik legionista, żołnierz walk w 1918r., gdzie został ranny.
Matka - Anna Marcinkowska z Lewandowszczyzny k/Kosarzewa.
W 1923 r. rodzice z parcelacji majątku dworskiego w Krzczonowie Folwark, otrzymali 5 ha działkę rolną i tu przenieśli się, prowadząc własne gospodarstwo rolne. Ojciec w okresie zaborów ukończył konspiracyjną szkołę średnią zorganizowaną przez księdza Kwiatkowskiego w Bychawie, więc po wojnie miał wiele propozycji do pracy umysłowej, jednak miłość do roli przezwyciężyła i dlatego mieszkaliśmy na wsi, co niezbyt dobrze wpłynęło na całokształt życia rodziny, która składała się jeszcze z trzech młodszych sióstr. Szkołę Powszechną ukończyłam w Krzczonowie w 1938 r., której kierownikiem był Mikołaj Siemion, ojciec obecnego aktora Wojciecha, który był więziony przez władze carskie. Niezbyt długo cieszono się wolnością Ojczyzny, przyszedł tragiczny wrzesień 1939 r., wojna z Niemcami, która przeobraziła się w II wojnę światową. Okres okupacji hitlerowskiej, to okres zagłady ludzkości, o kształceniu młodzieży nie było mowy, jedynie systemem konspiracyjnym, co było bardzo niebezpieczne. Zrodził się ruch konspiracyjny, w którym młodzież brała czynny udział, którym kierowali przede wszystkim nauczyciele, np. Krzczonowski M. Siemion i inni. Nauczyciele włączyli nas do organizacji podziemnych: ZWZ, AK, BCH, Ludowy Związek Kobiet, do których należałam. Wszystkich organizatorów -nauczycieli aresztowano, wywieziono i zamordowano w obozach. Byłam przeszkoloną sanitariuszką, udzielałam pomocy rannym żołnierzom - partyzantom, uniknęłam obozów koncentracyjnych, pełniłam dyżury w tajnym szpitalu w Krzczonowie. Po wojnie w 1944 r. grupa profesorów - działaczy konspiracyjnych zorganizowała szkołę średnią 3-letnią, gdzie przeprowadzono w jednym roku program dwóch klas, a była to szkoła tylko dla uczestniczek AK - czyli WSK i BCH czyli Ludowy Związek Kobiet. (I ja tę szkołę ukończyłam, była to szkoła jednorazowa, nie powtarzająca się.) Uczono nas j. angielskiego, polskiego, niemieckiego, łaciny, geografii, historii, matematyki oraz przedmiotów pedagogicznych na trzecim roku. Po tej edukacji dostałam pracę w szkole w Krzczonowie, gdzie przepracowałam 38 lat. W międzyczasie ukończyłam filologię polską na ZSN w Lublinie oraz wiele wakacyjnych kursów: taneczny, muzyczny, bibliotekarski, turystyczny. W szkole prowadziłam śpiew, zespół taneczny, różne inscenizacje, wycieczki turystyczne i część j. polskiego. W ostatnim okresie, kiedy zaczęto organizować dziesięciolatki, zorganizowałam z młodzieżą szkolną satyryczny kabarecik „Rzepik", który ośmieszał tę nieudana reformę. Wizytatorzy ułatwiali nam występy, gdyż też nie kochali tego pomysłu władz oświatowych. W 1970 r. urodziło się moje ostatnie dziecko, już nie w szkole, ale w Związku Młodzieży Wiejskiej - RZEP, który jak owoc tego chwastu przyczepił się do wszystkich i do nas też się przyczepiono, a szczególnie z nizin, gminni działacze, bowiem władze centralne, niektórzy posłowie bardzo nas tolerowali i pomagali nam.
W 1972r. otrzymaliśmy I nagrodę na Ogólnopolskim Przeglądzie Kabaretów w Radomiu, i już od tego czasu posypały się nasze sukcesy przeplatane złośliwością i zazdrością szczególnie w pracy zawodowej w szkole, gdzie w 1979 r. odeszłam na emeryturę nie przerywając pracy społecznej z kabaretem i dorosłymi ludźmi: działaczami, piosenkarkami, rzeźbiarzami, kapelą ludową itp. Przyszedł stan wojenny, a kabaret w dalszym ciągu działał, zapraszali nas księża, solidarność i inne związki. Członkowie na czele ze mną byliśmy i jesteśmy bezpartyjni. Miejscowe władze nie mogąc znieść naszej odwagi zaprosili do Krzczonowa grupę operacyjną wojska na czele z gen. Pirogiem i oskarżyli mnie o spowodowanie zawieszenia krzyży po szkołach, zorganizowanie szkolnego kabaretu „Rzepik" i wyjazdy z nim. Ostatecznie sprawa się wyjaśniła. Obecnie obchodzono 25 - lecie istnienia kabaretu „Rzep" wraz z jubileuszem 50 - lecia pracy artystycznej naszego rodaka W. Siemiona, które odbyły się we wsi Petrykozy - dworku Siemiona. Mam już 89 lat, nie choruję, nie leczę się i nie zamierzam umierać, gdyż już w życiu umierałam i wbrew diagnozom lekarskim żyję, bo nie wierzyłam w to co mówili.
Leokadia Ruchlicka